Współczesna literatura science fiction od dziesięcioleci zmierza w ułudę wampirów, elfów, magów lub nieustannego zwycięskiego marszu przez kosmos amerykańskich marines (lub ich różnorakich awatarów) krzewiących jedyny słuszny model życia dla wszystkich napotykanych tam istot rozumnych. Osobiście lubię fantasy wydawane przez Maga, jak i space opery wydawane przez Drageusa. Bardziej jednak cenię serię „Uczta Wyobraźni”, bo publikowane w niej książki poruszają ważne, ale trudne do pojęcia dla zwykłego zjadacza magii i kosmicznych strzelanek problemy.
Tadeusz Markowski znany jest dotąd ze swojej trzytomowej serii „Mutantów” wydanej pod koniec lat 80 ubiegłego wieku, a ostatnio wznowionej w 2017 roku przez Stalkera. Ostatni jej tom ukazał się w 2020 roku (zainteresowanych odsyłam do recenzji Rafała Śliwiaka w „NF” 3/2021). Wówczas określano tego typu książki mianem fantastyki socjologicznej.
Tytuł „Prawo Zaciemnienia” pochodzi z wiersza Czesława Miłosza pt. „Wyższe argumenty na rzecz dyscypliny zaczerpnięte z przemówienia na radzie powszechnego państwa w roku 2068”, będącego, jak to opisuje Elżbieta Kiślak, wizją totalitarnego, globalnego państwa, w którym rządzący zawłaszczają prawdę, wykluczając nie tylko demokrację, lecz metafizyczne wątpliwości, myślenie o rzeczach ostatecznych. Obywateli dyscyplinują zakazy, niedostatek i cenzura, stanowiące konieczną osłonę przed wewnętrzną pustką. Powieść przenosi nas do alternatywnej rzeczywistości, która jest swoistym placem zabaw autora. Ukazując (z premedytacją w sposób przerysowany) mechanizmy rządzące stworzonym przez siebie światem, Markowski zaprasza do refleksji na temat absurdów współczesności, powszechnego zakłamania, komercjalizacji i manipulacji jednostkami przy pomocy tego, co powszechnie uważamy za Sztuczną Inteligencję.
„Prawo Zaciemnienia” zgrabnie łączy w sobie elementy political fiction, thrillera oraz kryminału. Opisuje świat podzielony na różne bloki polityczne, gdzie technologia i media społecznościowe rządzą wszystkimi, a kontynent afrykański po raz kolejny stara się zająć należne mu miejsce wśród globalnych graczy. Bohaterem jest Nigeryjczyk Adisa Goma, będący pierwszym afrykańskim bilionerem na świecie. Jego wspólnikiem jest bardzo stary Etan Musk, który ze swojej stacji orbitalnej MarsGate 2 nadzoruje pomysł kolonizacji Marsa, który zdaje się powoli zamierać śmiercią naturalną, zmuszając go do szukania coraz to sprytniejszych sposobów na zapewnienie dopływu kolonistów. Plotki na temat niektórych z tych sposobów przypominają dziwnym trafem kolonizację Australii przez Imperium Brytyjskie. Obaj postanawiają stworzyć w Nigerii centrum kosmiczne łączące zasoby polityczne, surowcowe i finansowe Gomy z technologią i know-how Etana. Powstaje projekt SpaceX-Africa. Jego szefem ma zostać zaufana asystentka Gomy: Marokanka Bettina Badawi. Czy trzeba czegoś więcej, żeby zmusić Amerykę i wszystkie dawne mocarstwa do działania? Przecież to tak, jakby Nigeryjczyk chciał wykupić McDonalda i zmienić Big Maca w czarną bułę ociekającą krwistym ketchupem o nazwie Big Goma. Najwyższa forma prowokacji.
Autor pokazuje przemiany zachodzące na świecie z punktu widzenia tego, co dzisiaj nazywamy Południem. Dawni kolonizatorzy są jedynie tłem tych rozgrywek i trzeba przyznać, że Markowski przerysowując wiele mechanizmów, zwłaszcza dotyczących Europy i Ameryki, stworzył bardzo spójny obraz tej nowej rzeczywistości, niepokojąco zbieżny z przesłaniem Miłosza. Osią intrygi jest pościg za Kevinem, hakerem z mitycznej grupy Prawdomówców, którego Goma podejrzewa o włamanie na jego serwery kwantowe umieszczone na MarsGate 2. Ktoś naruszył algorytmy rządzące jego siecią społecznościową, zagrażając wpływom z reklam i z kampanii politycznych prowadzonych za jej pośrednictwem w większości krajów świata. Etan Musk mieszka na swojej stacji orbitalnej, ale również nie wiadomo, czy czyni to całkiem z własnej woli. Jego liczne dzieci w Ameryce od wielu lat prowadzą akcję mającą go ubezwłasnowolnić, żeby przejąć jego majątek i liczne aktywa. U Markowskiego nie mogło zabraknąć wątku romansu, jak zwykle pokrętnego. Bettina jest piękna, inteligentna i coraz potężniejsza jako szefowa SpaceX-Africa z siedzibą w Abudży. Kevin jest genialnym hakerem, który znalazł schronienie na Zanzibarze w sieci swoich przedsiębiorstw medycznych i hotelarskich. Potajemnie dalej realizuje zlecenia dla Prawdomówców, ale również dla Gomy. Od lat nie był w związku z nikim, bo musi się pilnować na każdym kroku. Bettina zaś nie ma czasu na romanse, ale również niewiele ma ku temu okazji. Jest zbyt piękna i mądra; mężczyźni się jej boją. Tych dwoje łączy przypadek i trochę desperacji uwieńczone ich pierwszą randką na safari w Serengeti, która…,
„Prawo Zaciemnienia” warte jest przemyślenia, zwłaszcza że warsztat literacki autora wywołuje naprawdę dobre wrażenie. Fabuła trzyma w napięciu do ostatniej strony. Czyta się świetnie. Polecam! 🢀